Pewnego czerwcowego dnia od rana pracowałam, oczywiście zdalnie - przygotowywałam dokumentację, itp. Sroka bawiła się najpierw koło mnie, a potem zaniosłam jej stolik do pokoju i tam tworzyła z plasteliny. Grzecznie się bawiła, więc nie zaglądałam do niej co chwilę, żeby nie przeszkadzać.
Gdy miałyśmy wychodzić z domu po Złośnika usłyszałam westchnienie córki. Pomyślałam, że jest śpiąca, bo zbliżała się godzina jej drzemki, ale gdy tylko wspomniałam o Złośniku mała żywo pobiegła wykładać buty. Dopiero, gdy wkładałam jej czapkę zobaczyłam, że z prawej strony nad czołem włosy są zmierzwione i obklejone zieloną i niebieską plasteliną - istny plastelinowy dred.
Po powrocie do domu próbowałam to rozczesać, ale efekt był dość mizerny. Ostatecznie sięgnęłam po nożyczki i obcięłam grzywkę - przynajmniej teraz jest ona równa po tym, jak Sroka sama obcięła sobie jej lewą stronę.
Mam tylko nadzieję, że to ostatni eksperyment z włosami Sroki i grzywka spokojnie odrośnie do września.